Nie ma żadnych twardych dowodów, a niektórzy już szaleją i żądają głów. Tymczasem „przeciek” Rzepy może być równie prawdziwy jak słynne słowa rzekomo wypowiedziane przez załogę w ostatniej chwili czyli „ „Jezu, Jezu” – (copyright Fakt)
Trudno mi uwierzyć w to, co publikuje Rzeczpospolita. Godzinami słuchałem tych nagrań i wszystkie komendy oraz komentarze Roberta Grzywny były świetnie słyszalne. Natomiast odczyty z wysokościomierza barometrycznego, któe komisja Millera przypisuje Błasikowi podawno cicho. Były słyszalne mniej więcej tak samo jak słowa Artura Ziętka nawigatora – a więc osoby siedzącej w tyle kabiny - zatem dalej od mikrofonów.
Przypominam, że mikrofony w Tu 154 M są po prawej i lewej stronie przedniego panelu nawigacyjnego, a więc przed dowódcą i drugim pilotem oraz na panelu technika pokładowego.
A teraz załóżmy, że się mylę i generała Błasika rzeczywiście nie było w kabinie (choć to bardzo wątpliwe choćby ze względu na obrażenia i miejsce znalezienia ciała, a także serię powitań załogi z osobą wchodzącą do kabiny około 8.36.48,5), a wysokość z wysokościomierza barometrycznego odczytywał drugi pilot. To znaczy, że załoga doskonale wiedziała jak nisko schodzi i robiła to z pełną premedytacją. Zgodnie z zasadami powinna była wyrównać lot na wysokości 100 metrów (a nie dopiero po przekroczeniu tej wysokości zacząć wykonywać jakieś manewry) i podjąć decyzję co robić dalej. Tymczasem oni szli równo w dół.
Swoją dziwi mnie nagła liczba przecieków z Krakowa. Cztery dni temu
Fakt napisał, że generał był, ale nie naciskał. Dziś Rzeczpospolita twierdzi, że go nie było. Ciekawe co będzie jutro? Co ciekawe do mnie w czwartek dzwonił kolega z jednej z gazet - i pytał czy wiem coś więcej, bo słyszał od swojego informatora, że w Krakowie znaleźli więcej dowodów na naciski Błasika.
Wszyscy żyją plotkami o tym co powiedział lub czego nie powiedział Błasik, a jakoś nikt nie porusza sprawy przetargów MON-u i 4 mld wydawanych poza kontrolą ministerstwa i ministra. Może o to chodzi?